Wielka gala w pałacu z udziałem Jacka Szymańskiego i jego gości to już festiwalowa tradycja. Wcześniej bardzo zmienna pogoda kilkakrotnie dała się we znaki organizatorom i uczestnikom koncertów, jednak w niedzielne popołudnie deszcz dwa razy tylko postraszył kilkusetosobową publiczność i samych artystów. Na finał festiwalu przygotowali oni bardzo urozmaicony repertuar, obejmujący zarówno operowe i operetkowe arie z Wesela Figara, Halki, Cyganerii, Księżniczki czardasza, Tanhausera czy Makbeta, musicalowe evergreeny w rodzaju fragmentów Skrzypka na dachu oraz popularne piosenki jak Bésame mucho. Była też muzyka instrumentalna prezentowana przez rodzinny zespół Lewandowskich, pianistów oraz akordeonistę Piotra Komorowskiego, a na bandurach zagrali Jaryna i Taras Kuzmych.
– Dla takich wrażeń warto pocierpieć trochę niewygód, posiedzieć na składanym krzesełku i ryzykować, że się zmoknie, mimo kurtki i parasola! – mówi jeden ze słuchaczy, dodając, że artyści przez miniony tydzień zapewnili mu mnóstwo duchowych przeżyć.
– Ten festiwal dla nas też jest niezwykły i wyjątkowy, aż jesteśmy smutni, że czas minął tak szybko – potwierdza Dariusz Wójcik. – Było to niby aż 10 dni, ale przeleciały bardzo szybko!
Wśród festiwalowych koncertów wyróżniały się te poświęcone pamięci przyjaciół i współtwórców festiwalu, śp. Teresy Karwowskiej oraz Marka Żemka. Dedykowany mu niedzielny koncert Z dźwiękiem fugi odbył się w kościele Krzyża Świętego, w którym przez 19 lat był organistą, a śpiewacy Katarzyna Kłodzińska, Aleksander Kopecki, Tomasz Śledziona i Michał Rajewski – następca pana Marka oraz organistki Katarzyna Olszewska i Ewa Bąk zapewnili też koncertowe wprowadzenie i artystyczną oprawę mszy świętej.
– Marek Żemek odszedł nagle w ubiegłym roku – mówi Jarosław Cholewicki, dyrektor organizującego festiwal Regionalnego Ośrodka Kultury. – Pracowałem z nim od 1990 roku, jeszcze w Wojewódzkim Domu Kultury, gdzie był jednym z instruktorów o najdłuższym stażu. Od 1999 roku współuczestniczył w rozwoju festiwalu Muzyczne Dni Drozdowo-Łomża, nie tylko jako akustyk. Bardzo nam Marka brakuje, ale pamiętamy o nim, stąd ta msza i koncert poświęcone jego pamięci. Za nami 10 dni bardzo wytężonej pracy. Szczególnie początek był trudny i wyczerpujący, bo sobota-niedziela to było aż dziewięć koncertów, a troszkę przeszkadzała nam w tym roku pogoda. Generalnie jednak było fajnie i cieszymy się, że w dalszym ciągu jest ogromna życzliwość sponsorów, ludzi i wszystkich osób z którymi współpracujemy, znakomicie spisywała się też ekipa pracowników Regionalnego Ośrodka Kultury. Dziękuję też pani poseł Bernadecie Krynickiej, która pomogła nam przy procedurze odwoławczej; wsparł nas w tym roku również Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego i mam nadzieję, że będzie to utrzymane, bo duże imprezy z udziałem tysięcy osób wymagają odpowiednich nakładów.
– W tym roku festiwal trwał 10 dni, koncertów było 20 – podsumowuje Jacek Szymański, dyrektor artystyczny i twórca festiwalu. – Od razu na początku postraszyła nas pogoda, dlatego w poprzednią niedzielę weszliśmy do salonu dworskiego, tak jak to miało miejsce w dawnych czasach, a w Centrum Katolickim na patio, mimo że była duża ulewa, nie przestraszyła publiczności. Jeżeli chodzi o pozostałe koncerty to uważam, że artystycznie też był to bardzo wysoki poziom – zawsze zapraszam wybitnych artystów, wokalistów, instrumentalistów i o to absolutnie się nie lękam!
Jacek Szymański pracuje już nad kolejną edycją festiwalu, na który zamierza zaprosić, między innymi, wykonawców prezentujących folklor kurpiowski.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk, Wiesław Wiśniewski
Artykuł ze strony www.4lomza.pl