Figaro, Zuzanna i inni bohaterowie, cieszącej się niesłabnącym powodzeniem już od 230 lat opery komicznej Mozarta, pojawili się na festiwalu już po raz drugi – w roku 2010 Wesele Figara wystawiono w kościele Krzyża Świętego, a z 10. pojawiających się teraz na scenie śpiewaków aż siedmioro występowało już w tamtej inscenizacji.
– Nawet najbardziej renomowane teatry operowe na świecie tak prowadzą politykę repertuarową, że pewne tytuły nie schodzą z afisza, są grane nawet przez kilkanaście lat – mówi Jacek Szymański. – Dlatego wróciliśmy do Wesela Figara, bo to największe i najbardziej kunsztowne pod względem kompozytorskim dzieło operowe Mozarta, a i wśród innych też nie ma sobie równych!
Słuchacze często mieli możliwość przekonania się, że Mozart komponując tę operę rzeczywiście wzniósł się na wyżyny swego talentu, mimo tego, że partie orkiestry wykonywała na fortepianie tylko Olena Skrok. Bawił też komizm sytuacyjny wielu scen i aktorskie potraktowanie postaci, bowiem nie bez przyczyny znawcy tematu określają to dzieło wspaniałą komedią charakterów.
– Figaro wymaga dowcipu oraz dużej dozy pracy fizycznej od śpiewaka-aktora – potwierdza Grzegorz Piotr Kołodziej. – Ale ja lubię takie wyzwania, zarówno śpiewanie, jak i ta strona aktorska dają mi dużo satysfakcji!
Miłosna intryga też została poprowadzona w mistrzowski sposób, a słuchacze z dużym zainteresowaniem śledzili perypetie dwóch par: Figara (Grzegorz Piotr Kołodziej) i Zuzanny (Magdalena Witczak) oraz Hrabiego (Tomasz Mazur) i Hrabiny (Anita Rywalska-Sosnowska).
Zostały one rozwiązane dopiero w drugiej odsłonie czwartego aktu, kiedy to po serii pomyłek i żarliwych wyznań czynionych niewłaściwym osobom, skruszony Hrabia wraca do żony i prosi ją o przebaczenie oraz wyraża zgodę na ślub Figara i Zuzanny.
– Trudnością takich przedstawień jest to, że spotykają się ludzie z różnych miejsc i trzeba je przygotować na szybko – mówi Grzegorz Piotr Kołodziej. – W profesjonalnych teatrach robi się to przez miesiąc – półtora, a tu musieliśmy to zrobić przez 3-4 dni. Tym bardziej cieszymy się, że się udało, chociaż oczywiście nie była to całość, ale te najwspanialsze fragmenty!
Nad całością przedstawienia czuwał Jacek Szymański, będący nie tylko autorem inscenizacji i scenografii, ale też konferansjerem, inspicjentem oraz dyrygentem.
– Mam predyspozycje do dyrygowania, czasem nawet dyrygenci pytają mnie czy nie studiowałem dyrygentury – wyjaśnia Jacek Szymański. – Pomagałem więc kolegom, ale nie wtrącałem się do arii, bo te każdy przygotował perfekcyjnie. Ale już w duetach czy ansamblach musi być dyrygent, szczególnie w rozbudowanych finałach aktu drugiego i czwartego, kiedy na scenie było 10 osób!
W auli PWSIiP wystąpili również: Tomasz Raczkiewicz (Cherubin), Andrzej Malinowski (Bartolo), Alicja Rumianowska (Marcelina), Łukasz Wroński (Basilio), Jaryna Kuzmych (Barbarina) i Taras Kuzmych (Antonio) oraz Katarzyna Kłodzińska, Tomasz Śledziona, Aleksander Kopecki i Zbigniew Brzeziński w scenach zbiorowych.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Marek Maliszewski
Artykuł ze strony www.4lomza.pl