Roman Zygmunt Brodowski urodził 2 marca 1958 roku w małym miasteczku Pszczółki (nieopodal Gdańska). Po ukończeniu szkoły podstawowej wyjechał do Bytomia, by tam kontynuować naukę w zawodzie mechanika, a następnie technika (sztygara) maszyn górniczych. Już wówczas ukazywały w się prasie lokalnej jego pierwsze, jak sam mówi – „bardzo prymitywne, pisane w przypływie emocji rymowanki”.
W 1981 r. otrzymał główną nagrodę za wiersz “Windą do dołu” w konkursie literackim zorganizowanym przez Ministerstwo Górnictwa.
Na początku 1982 roku opuścił Bytom, by osiedlić się w Żorach. Tam rozpoczął pracę w nowopowstałej kopalni “ZMP”. Podczas stanu wojennego pisywał tak zwane „ścianowce” -czyli utwory o charakterze patriotycznym, rozwieszane na murach kopalń oraz innych instytucji. Rozpoczął studia religioznawcze na Uniwersytecie w Katowicach, których jednak nie ukończył w związku z wyjazdem do Niemiec.
Mimo to wiele lat poświęcił badaniom pism kanonicznych religii monoteistycznych (Tory, Biblii, Koranu). Jest zafascynowany religioznawstwem, pisuje apokryfy i chętnie uczestniczy w pogadankach filozoficzno-religijnych.
W 1986 roku opuścił Polskę i zamieszkał w Berlinie, w którym żyje, pracuje zawodowo i tworzy do dnia dzisiejszego. Bierze czynny udział w życiu berlińskiej polonii. Współpracuje z miesięcznikiem polonijnym “Kontakty”. Często przyjeżdża do kraju na zaproszenia lokalnych społeczności i bierze udział w spotkaniach autorskich. Jak mówi: „Jestem gdańszczaninem, korzeniami sięgającymi Kresów, ale przede wszystkim staram się być Polakiem kultywującym na obczyźnie nasze wspólne, polskie tradycje”.
Przed kilku laty związał się emocjonalnie z Kresami (zwłaszcza Grodzieńszczyzną). Co roku odwiedza Grodno i Lidę, by tam na wieczorach poezji prezentować swoją twórczość.
Jest autorem około 800 wierszy o różnej tematyce. A jaka jest jego poezja? „Jest tak wielobarwna jak i całe moje życie: począwszy od smutnej szarości, a skończywszy na najpiękniejszych kolorach pełnych nadziei, uśmiechu i radości” – mówi Roman Brodowski (IH)
Tekst i zdjęcia
www.gazeta.choroszcz.pl