Dwoje portugalskich, ale mieszkających od dawna w Stanach Zjednoczonych artystów, zaprezentowało na scenie Regionalnego Ośrodka Kultury hybrydę kilku gatunków muzycznych.
Przeważał wśród nich jazz – czasem w bardziej tradycyjnym, a niekiedy wręcz w awangardowym ujęciu – dopełniany world music czy folkiem. Na trwający 65 minut koncert złożyło się 10, trwających zwykle 5-6 minut, kompozycji. Poza standardem Pannonica wybitnego amerykańskiego pianisty Theloniousa Monka były to autorskie kompozycje duetu Serpa/Matos, wybrane z płyt Primavera i najnowszej, właśnie promowanej, All The Dreams. Zagrało na niej czworo muzyków, bo jeszcze klawiszowiec i perkusista, ale na scenie nie odczuwało się ich braku.
Dzięki temu kompozycje Portugalczyków uzyskały bowiem surowy, ascetyczny wręcz wymiar, akcentowany, wykorzystującym loopera i rozmaite efekty, gitarowym podkładem, jak w hipnotycznym A la Montagne lub minimalistycznym, równie onirycznym Afro Blue. Błyszczała w nich również wokalistka, obdarzona wspaniałym, wysokim głosem o rozległej skali, fenomenalna zwłaszcza w naśladujących partie solowe instrumentów dętych, wokalizach.
– Czerpiemy przede wszystkim z folku, a chociaż nie gramy fado, to w naszej muzyce słychać wiele portugalskich wpływów – wyjaśnia André Matos. – Dzieje się to całkowicie naturalnie, niczego nie planujemy.
Słuchacze bardzo życzliwie przyjmowali też kompozycje o zdecydowanie jazzowej proweniencji, jak choćby ballada Calma, Estado de Graca czy finałowy I Remember You, w których gitarzysta popisywał się dopracowanymi w każdym calu, efektownymi partiami solowymi.
– Lubię różnych gitarzystów, ciężko byłoby mi wskazać jednego, który miał na mnie największy wpływ, albo którego słuchałem najwięcej – mówi André Matos. – Lubię Johna Scofielda, a z tych dawniejszych Charliego Christiana, Wesa Montgomeryego, ale też Jimiego Hendrixa – nie lubię się ograniczać i myślę, że słychać to również w naszej muzyce.
Klimatyczna, subtelna i niezwykle ulotna muzyka duetu, czasem z podkładem zredukowanym do najniezbędniejszego minimum, oparta tylko na ekspresyjnym śpiewie, pasowała idealnie do kameralnej sali i wiosennej aury.
–Zagraliśmy w bardzo przyjemnym, idealnym dla takich koncertów miejscu – mówi André Matos. – Bardzo lubimy wracać do Polski – potwierdza Sara Serpa. – W ubiegłym roku graliśmy w październiku, więc było bardzo zimno, ale teraz poznaliśmy wasz kraj z zupełnie innej perspektywy, polskiej wiosny i bardzo się z tego cieszymy – to bardzo przyjemne!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk